Kochani bardzo chciałabym, abyście poznali nas, nasze losy od początku, od chwili przyjścia na świat mojego Porażeńca. Dlatego pierwszy wpis na blogu jest o ciąży, narodzinach i pierwszych tygodniach walki o nasz CUD. Staraliśmy się o dziecko trzy lata… Mieliśmy dwa niepowodzenia. Dwie ciąże w 8 i 9 tygodniu zakończyły się niepowodzeniem, akcja serca płodu ustała. Trzecia ciąża była wielkim zaskoczeniem, ponieważ przestaliśmy się starać o dziecko. Tak naprawdę lekarz sugerował nam inseminację, która miała nam ułatwić zajście w wymarzoną ciąże. Kilka dni kiepsko się czułam myślałam, że to zatrucie. Jednak coś mnie podkusiło i zrobiłam test ciążowy, raczej testy bo aż 5 😉 wszystkie były pozytywne. Byłam zaskoczona!!! I jednocześnie przerażona!!! Bałam się że tym razem historia się powtórzy. Moje szczęście i spokój trwały do 9 tygodnia ciąży. Niestety pojawiło się plamienie.

Byłam pewna, że znów się nie udało. Na szczęście plamienie nie zagrażało maleństwu i ciąża się utrzymała. Mijały tygodnie wszystko przebiegało książkowo. Dzieciątko rosło, czułam pierwsze kopniaki byłam przeszczęśliwa. W 17 tygodniu dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli Synka, ta cudowna informacja niesamowicie mnie wzruszyła, gdyż od zawsze chciałam mieć synka. Nasze szczęście trwało do 20 tygodnia, podczas wizyty kontrolnej usłyszałam, że jest dwu milimetrowe rozwarcie i muszę jechać do szpitala. W szpitalu okazało się, że rozwarcie jest dużo większe i lada moment rozpocznie się akcja porodowa. Nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Byłam przerażona! Otrzymywałam straszne informacje m.in. o wcześniejszym zakończeniu ciąży.

Nie przyjmowałam tego do wiadomości. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego lekarze wspominają o wcześniejszym zakończeniu ciąży skoro mój synek żył, czułam jego ruchy, podczas badań słyszałam bicie jego serca. To były ciężkie chwile dla mnie jako matki. Nadal wierzyłam, że ciąże jakimś cudem uda dotrzymać się do końca. Niestety w 23 tygodniu pojawiło się krwawienie. Zostałam przetransportowana śmigłowcem do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach. W którym rozpoczęła się walka o każdy dzień. W 24 tygodniu znów pojawiło się plamienie, wyniki badań były złe. Pojawiła się bakteria, która zagrażała życiu mojemu i dziecka. Adaś tego dnia był bardzo aktywny, jego kopniaki były coraz mocniejsze.

W pewnym momencie czułam dziwny ból w podbrzuszu jakby ktoś mi wiercił w brzuchu korkociągiem. Po badaniu USG okazało się, że nóżki mojego synka wpadły w kanał rodny więc decyzja o rozwiązaniu ciąży była już przesądzona. Poród odbył się drogami natury, trwał 30 minut, był traumatyczny ponieważ do końca nie wiedziałam czy mój synek przeżył. Nad łóżeczkiem gdzie Adaś leżał była masa osób i pikające urządzenia. Bałam się spojrzeć w jego stronę, nie chciałam Go widzieć bo gdyby akcja reanimacyjna się nie udała nie poradziłabym sobie. Jednak to było silniejsze ode mnie. Spojrzałam. Zobaczyłam coś małego, coś co przypominało nieopierzonego pisklaka. Po kilku minutach otrzymałam informacje że moje maleństwo żyje. Kamień spadł mi z serca.

Punkty jakie otrzymał w skali Apgar 0, dopiero po 3 minutach reanimacji zaczęło bić serduszko. 30 sierpnia 2013 roku zostaliśmy rodzicami wcześniaka, skrajnego wcześniaka. Małego, Wielkiego Bohatera. Rozpoczęliśmy walkę o Jego życie. Zaraz po urodzeniu mąż pobiegł ochrzcić Synka. Bałam się, że nie zdążymy.  Kiedy Go pierwszy raz zobaczyłam był tak maleńki, że zmieściłby się w mojej dłoni. Gdy poczuł moją obecność wyciągnął do mnie rączki jakby chciał powiedzieć: „mamusiu proszę zabierz mnie stąd ja chcę się do Ciebie przytulić. Jest mi tu tak bardzo źle”. Łzy płynęły same,  byłam bezradna  nie mogłam nic zrobić tylko patrzyłam na Jego cierpienie. Nie tak to miało wyglądać! Wtedy sobie pomyślałam że zbyt długo na Niego czekałam, żeby teraz się poddać i z Niego zrezygnować.

Rozpoczęła się walka o każdy dzień. Stosowano wentylację mechaniczną.  W 13 dobie życia wystąpiło pogorszenie stanu i objawy infekcji wtórnej o przebiegu septycznym z anemią, małopłytkowością leukocytozą a następnie leukopenią. Podczas infekcji miał wielokrotnie przetaczaną krew, płytki krwi i osocze. Łącznie miał 9 transfuzji. Na skutek posocznicy Adaś miał wylew krwi do mózgu III i IV stopnia. Po 42 dniach Adaś został ekstubowany i zaczął oddychać na mniej inwazyjnym urządzeniu CPAP na którym był jeszcze ok 14 dni.  Po czym ku naszemu zdziwieniu zaczął samodzielnie oddychać. Niestety nasza radość nie trwała zbyt długo pojawiła się retinopatia ROP II z + (Retinopatia wcześniaków to choroba niedojrzałej siatkówki. Występuje u dzieci urodzonych przed planowanym terminem porodu, u których naczynia siatkówki nie są jeszcze w pełni rozwinięte.

Po urodzeniu nieprawidłowy proces unaczynienia, któremu towarzyszy rozrost tkanki łącznej, prowadzi do powstania patologicznych proliferacji naczyniowowłóknistych w siatkówce i w ciele szklistym. Te z kolei odwarstwiają siatkówkę, a następnie wypełniają wnętrze gałki ocznej. Tego typu zmiany mogą powodować poważne upośledzenie widzenia ze ślepotą włącznie). Synek został przetransportowany do „Instytut Pomnik Zdrowia Dziecka” w Warszawie, gdzie przeszedł zabieg laserowy i dwukrotnie miał podawany Lucentis (Lucentis jest roztworem do wstrzykiwań do oka. Produkt Lucentis musi być podawany przez wykwalifikowanego lekarza okulistę, posiadającego doświadczenie w wykonywaniu wstrzykiwań do ciała szklistego). Przez cały czas syn był karmiony sondą po wyciągnięciu sondy pojawił się problem ze ssaniem. Przez kolejne tygodnie uczyliśmy Go samodzielnego jedzenie.

Zjedzenie 20ml mleka trwało ok. 2 godzin. Po kilku tygodniach uporczywej nauki jedzenia dostaliśmy wypis. Po 110 dniach opuściliśmy szpital i zaczęliśmy walkę o Jego sprawność. Nadal walczymy i wierzymy w to, że nasz Synek dzięki ciężkiej pracy i ciągłej rehabilitacji będzie mógł samodzielnie siedzieć, mówić a przy pomocy sprzętów ortopedycznych chodzić. Pomimo tylu niewiadomych jednego jesteśmy pewni w 100% Adaś jest naszym największym szczęściem jakie mogło nas spotkać i największym cudem jakim mógł nas obdarzyć Bóg. Każdy dzień uczy nas pokory , ale poranek z uśmiechem na twarzy naszego Synka wynagradza wszystkie trudności