Gdzieś daleko w polach
Nad piękną doliną
Żyła sobie mrówka
Wraz z swoją rodziną.
Żyli sobie w domu
Przez nich zbudowanym
Przez wszystkie owady
Mrowiskiem nazwanym.
Niedaleko miejsca
Gdzie było mrowisko
Rosły cztery sosny
Mszyc setek siedlisko.
Mrówki te słynęły
Z swej pracowitości
Niespożytej siły
Oraz wytrwałości
Ich mrowisko było
Miliardem tuneli
Zaprojektowanym
Przez dwóch myślicieli
Ci inżynierowie
To Paweł Mrowiński
I jego przyjaciel
Sam Adaś Mrówczyński
Który to był synem
Pięknej i wspaniałej
Królowej Kariny
Która z wioski małej
Stworzyła przepiękne
To mrówcze miasteczko
W którym przez rok cały
Świeciło słoneczko.
Lecz w tym labiryncie
Ta mrówka mieszkała,
Która to cech mrówki
Nie utożsamiała
Tej mróweczce było
Karolek na imię
Był przeciwny pracy
I całej rodzinie.
Mrowisko musiały
Wciąż modernizować,
Wciąż rozbudowywać,
Czasem remontować
Tak więc wszystkie mrówki
Robiły wyprawy
On się wolał huśtać
Na ździebełku trawy
Trzeba było również
Do mszyc po spadź chodzić
By swe mrówcze życie
Tą spadzią osłodzić.
Raz się nawet wybrał
Po spadź ze wszystkimi
Lecz pomylił sosnę
Poszedł z nie swoimi
Idąc w górę sosny
Tak noga za nogą
Rozejrzał się nagle:
– Nie znam tu nikogo.
Pomyślał więc: Zejdę
I pójdę do domu,
Lecz jak ja stad zejdę
Nie wadząc nikomu
Zaczekam więc tutaj
Aż wszystkie mróweczki
Zaniosą spadź od mszyc
Do drewnianej beczki
Czekał tak Karolek
Ze cztery godziny
Było coraz chłodniej,
Nie wiedział rodziny
Lecz kiedy ostatnia
Mróweczka schodziła
Szedł Karolek przed nią
Gdyż drogę myliła
Był Karolek leń lecz
Miał uczynność złotą
Odprowadził mrówkę
Z ogromną ochotą
– A jak masz na imię?
Spytał z tęgą miną
– Bo mnie zwą Karolkiem.
– A mnie Karoliną.
– Bardzo mi jest miło
To Twoje siedlisko?
-Tak moje- odrzekła
I weszła w mrowisko
Karolek powrócił
Wiec do swego domu
Lecz o Karolinie
Nie mówił nikomu
Razem z swa rodziną
Zaczął on pracować
By się tej mróweczce
Jakoś przypodobać
Lecz ta Karolinka
Z sąsiedniego kopca
Uwag nie zwracała
Na naszego chłopca.
Wnet nadeszła jesień
Nasze wszystkie mrówki
Zaczęły gromadzić
Zapasy z wędrówki
Każda mrówka z rana
W głąb traw wyruszała
Błądziła po łące
Żywności szukała
Nasz Karolek również
Chodził po gęstwinie
By przetrwanie zimy
Zapewnić rodzinie.
Wnet słyszy płacz mrówki,
Wzywanie pomocy,
Rzucił wszystko w ziemie,
Biegnie ile mocy.
Dobiega na miejsce
Widzi straszne rzeczy,
Karolinka płacze
Nad nią pliszka skrzeczy
Złapał ziarnka pisaku
Rzuca ile siły
Wrażenia na pliszce
Ziarnka nie robiły
Podbiega więc bliżej
Na nogę wskakuje
Gryzie z całej siły
I jad aplikuje
Pliszka to odczuła
I wnet odleciała
Lecz Karolek upadł
Nóżkę mu złamała
– Dziękuję Karolku
Życie mi ratujesz
Jestem bardzo wdzięczna
A jak Ty się czujesz?
– Mam złamaną nóżkę
Chodzić nie poradzę
– Leż i się nie ruszaj
Ja pomoc sprowadzę
Pobiegła więc mrówka
Po mrówko-lekarza
Był on doświadczony
Gdyż często się zdarza
Że mrówki doznają
Bolesnych urazów
Pomimo przeróżnych
Zleceń i zakazów:
*mrówka nie powinna
Wychodzić po zmroku
*zaczepiać silniejszych
*biegać w dużym tłoku
*nie powinna sama
Być w długiej podróży
*i wchodzić na źdźbła traw
Gdy wiatr jest za duży.
Mimo tych zaleceń
Często tak bywało
Że u jakiejś mrówki
Zdrowie szwankowało .
Bienie Karolinka
Już z panem doktorem
A zaraz za nimi
Medycznym motorem
Trzej sanitariusze
I dwie pielęgniarki
A na motocyklu
Prosto ze spiżarki
Trzy kwaterki spadzi,
Ziółka, róży kolka,
Gips, bandaże, plastry
Wszystko dla Karolka.
– Słyszałem że jesteś
(mówi doktor mrówka)
Teraz bohaterem
Nie boli Cię główka?
A tu jak uderzę?
Odruch prawidłowy
Więc to tylko nóżka
Wiosną będziesz zdrowy.
Zabrali Karolka
Do mrówko kliniki
Gips mu założyli
Teraz na wyniki
Trzeba będzie czekać
Aż przez całą zimę
Więc powiadomili
Karolka rodzinę.
Przyszła mama Ula
– Bardzo Cię bolało?
Biedny mój syneczku
Jakże to się stało?
– Nie odpowiedzialnyś
( mówi Adam tata)
Lecz powiem Ci synu
Mając Twoje lata
Też bym tak postąpił
Dumny jestem z Ciebie
Lecz na przyszłość musisz
Dbać bardziej o siebie
– Pytałam lekarza-
Mówi dalej mama
– Jak długo tu będziesz
A on mi powiada
– Za cztery miesiące
Syna wyleczymy
– Zostaniesz tu zatem
Aż do końca zimy.
Zimą wszystkie mrówki
Słodko zasypiają
Do pracy innego
Nic przecież nie mają,
Lecz Karolek nie spał
I rozmyślał sobie,
Jak to będzie wtedy,
Gdy odzyska zdrowie.
Wielkie miał on plany
Dalej będzie o tym
Jak to nasz Karolek
Wziął się do roboty.
Dzień był coraz dłuższy,
Jaskółki wróciły
No i nasze mrówki
Też się wybudziły.
Karolek wyzdrowiał.
Dzięki lekarzowi
Były w pełni sprawne
Wszystkie jego nogi.
Przy kopcu pomagał
Tak za chwilą chwilka
Lecz wieczorem znikał
Aż na godzin kilka
Nikt nie wiedział wtedy
Gdzie Karolek znika
I nie ogarniała
Ich mrówcza logika
Co on może robić
po za domem w nocy
Nie wiedzieli tego
Też mrówczy prorocy.
Trwało to do lata
O tym co się działo
W tej krótkiej bajeczce
Opowiadać mało
Nadszedł dzień ten w końcu
Gdy nasza mróweczka
Mówi do rodziny:
– Odchodzę piąteczka,
Zbudowałem kopiec
Piękny jak pałace
Wezmę Karolinkę
I tam się wprowadzę
Jeszcze spytam tylko
Bez uczuć ukrycia
Czy Ty Karolinko
Spędzić resztę życia
Będziesz chciała przy mnie
Przy Karolku mrówce?
Karolince z tego
Zakręciło w główce
– Pewnie że bym chciała,
O tym tylko marzę,
Biegnijmy do kopca,
Rodzicom pokażę.
Ja go już widziałam
Przyznam się bez bicia,
Gdy Ty gdzieś znikałeś,
To ja Cię z ukrycia
Co dzień podglądałam,
Widziałam staranie
No i powiem szczerze
Kopcem nazywanie
To tak jakby mówić
O bogactwie nędza
A o dobrej wróżce
Powiedzieć że jędza.
Pobiegli więc wszyscy
Zobaczyć to dzieło
-Tego tu nie było
-Skąd to się tu wzięło?
– Ja to zbudowałem
Powiada Karolek
– Nie patrząc czy jest dziś
Piątek czy też wtorek
Pracowałem równo
Od świtu do nocy
Nie potrzebowałem
Niczyjej pomocy.
Nie mógł się nadziwić
Inżynier Mrowiński
I jego przyjaciel
Inżynier Mrówczyński
– To jest jakiś geniusz,
Jak on to zbudował?
To niesamowite
Sam to projektował?
Z resztą wszystkie mrówki
Pod ważeniem były
Zwiedzały tunele,
Do komnat wchodziły,
Podziwiały z wewnątrz
Z zewnątrz się dziwiły
Z wielkiego podziwu
Wyjść nie potrafiły
Zamieszkał Karolek
Razem z Karolinką
W nowoczesnym kopcu
Jednak za rodzinką
Oboje tęsknili
Choć rodzinne domki
Stały zaraz obok
Za krzakiem poziomki
-Mam cudowny pomysł
Mówi raz Karolek
-Stwórzmy wielki kopiec
Stwórzmy wielki domek
Połączmy swe kopce
W jeden kopiec wielki
Stwórzmy korytarze,
tunele, pętelki
-To wspaniały pomysł
Mówi Karolinka
-Bierzmy się do pracy
I nasza rodzinka
Będzie wnet mieszkała
W pięknym i przestronnym
Kopcu, który będzie
Bardzo pracochłonnym,
Lecz niesamowitym,
Ogromnym konceptem
Jak myślisz Karolku
Któż by tym projektem
Mógłby się dziś zająć
-Inżynier Mrowiński
I jego przyjaciel
Ten Adaś Mrówczyński
Wzięły się więc mrówki
Ostro do roboty
Pracowały w środy,
Piątki i w soboty
Składały do siebie
Tony ziaren piasku
Drążyły tunele
Przy księżyca blasku
I przy dziennym słońcu
Ciągle pracowały
Wznosiły swój kopiec
Wielki i wspaniały.
Wreszcie ukończyły
Swe cudowne dzieło,
Wreszcie na polanie
Przy sosnach stanęło
Ogromne królestwo
Małych czarnych mrówek
Sosna wyglądała
Przy nim jak ołówek.
Pozostało tylko
Wybrać króla który,
Będzie rządził w kopcu
I mrówczej kultury
Będzie innych uczył
Swoim majestatem
I dowodził wojskiem
I pracom a zatem
Zebrały się mrówki
Aby wybrać króla
Wybrały natychmiast,
Gdyż mrówcza kultura
Mówi że na władców
Mrówki się nadają
Które kiedy wobec
Niebezpieczeństw stają
Oddałyby życie
Za inna mróweczkę
Nie zastanawiając
Się nawet chwileczkę
Kto więc został królem?
Pewnie już to wiecie
To dzielny Karolek,
Który w mrówczym świecie
Zasłynął ratując
Swoją przyszłą żonę
Mrówcze zgromadzenie
Nie było zdziwione
Że on właśnie będzie
Rządził całym kopcem
Chociaż do nie dawna
Był niesfornym chłopcem
Co unikał pracy
I wciąż leniuchował
Lecz wnet się ogarnął,
Kopiec wybudował
I pomysłodawcą
Był on połączenia
Wszystkich tych trzech kopców
Imperium stworzenia.
Od tej pory mrówki
Żyły w dobrobycie
Osłodzone było
Ich dostatnie życie
Spadzią od mszyc które
Na sosnach mieszkały.
Spadź tą mszyce mrówką
Chętnie oddawały
Bowiem mrówki w zamian
Te mszyce broniły
By inne owady
Sosen nie podbiły
Żyły więc te mrówki
W harmonii ze światem
Wszystko wychodziło
Tym mrówką a zatem
Kończąc tą bajeczkę
Piękną obrzydliwie
Żyły nasze mrówki
Długo i szczęśliwie .
KONIEC
Paweł Zaczkowski