Pod sosnowym lasem,
na niewielkiej łące,
tam gdzie do niedawna
biegały zające,
gdzie nie bywał człowiek
ni w dzień ni z wieczora,
była wydrążona
w ziemi lisia nora.
Ten podziemny tunel,
był tak doskonały,
iż dawał schronienie
w mrozy i w upały,
był bardzo głęboki,
przestronny i suchy,
nie wchodziły w niego
mrówki ani muchy.
Wokół rosła trawa,
kwitły polne zioła
i szum sosen było
słychać dookoła.
W tejże lisiej norce,
na świat pewnej wiosny,
przyszedł rudy lisek
zdrowy i radosny.
Mama tego liska,
chociaż była młoda,
wiedziała gdzie płynie
krystaliczna woda,
wiedziała  gdzie ,kiedy
wyjść na polowanie,
słowem potrafiła
zapewnić przetrwanie.
Liseczkowi  zatem,
nic nie brakowało,
biegając przy norce
interesowało
go dosłownie wszystko
najmniejsze zwierzątko
mrówka, chrabąszcz, skorek
i każde żyjątko.
Pewnego zaś razu,
kiedy bez obawy,
ten nasz rudy lisek
błądził pośród trawy,
napotkał na drodze
małe, dziwne zwierzę.
Nie przypominało
ono w żadnej mierze
zwierząt co dotychczas
spotykał w swym życiu.
Między kamieniami
to zwierzę w ukryciu
jadło jakieś ziarnka.
-Dzień dobry-powiedział.
Mały dziwny zwierzak
nic nie odpowiedział,
tylko patrzył w górę
z wielkim przerażeniem,
z wielkim strachem w oczach
i onieśmieleniem.
-Jestem mały lisek.
Smyk na mnie wołają,
no a ty kim jesteś?
jak cię nazywają?
-Ratunku!! Pomocy!!!
krzyczy nagle zwierzę
-Nie zrobię ci krzywdy.
-Jakoś ci nie wierze!
przecież jesteś lisem
ja jestem mysz polna
zjesz mnie na śniadanie
przeżuwając z wolna.
-Skądże ,nie potrzebne
twe alarmowanie…
-Jak to?-mówi myszą
Już jadłeś śniadanie?
-Nie i wcale nie chce
żebyś ty nim został,
chciałem się przedstawić,
chciałem byś mnie poznał,
ale skoro nie chcesz
towarzystwa mego
wracam do swej norki,
trzymaj się kolego!!!
-Hej zaczekaj lisie
Po prostu się bałem
przepraszam cię Smyku
nie podejrzewałem
że  nie chcesz mnie skrzywdzić,
mama mi mówiła
bym unikał lisów
nie raz się żaliła
że z naszej polany
uciekać musiała
ledwo uszła z życiem
gdyż lisa spotkała.
-Mnie się bać nie musisz
krzywdy ci nie zrobię
jesteś myszą polną?
jak na imię tobie?
-W sumie nie mysz polna
lecz Nornik Zwyczajny
na imię mam Maniek
na nazwisko Skrajny
Mieszkam z swą rodziną
z mamą, siostrą, bratem
ja jestem najmłodszy
z rodziny a zatem
wszyscy wokół mówią
jak mam postępować.
Przed kim mam uciekać,
przed kim mam się chować
Tak na przykład teraz
muszę iść do domu
słońce jest w zenicie
o tobie nikomu
powiedzieć nie mogę
bo by zabronili
wychodzić mi z norki
a chcę byśmy byli
odtąd przyjaciółmi
Też chcesz tego lisie?
-Hmm.. przyjaciel nornik
to podoba mi się
lecz za dużo gadasz
spójrz na przykład w górę
-Gdzie? czyżbyś zobaczył
jakąś ładną chmurę?
-Nie spójrz co tam leci
przecież to pustułka
-Eee gdzie tam… za mała
to tylko jaskółka
-Wydaje się mała
bo wysoko frunie
lecz gdy cię dostrzeże
to wnet zapikuje
i zostanie z ciebie
jedynie ogonek
tak wyglądający
jak trawy korzonek
-No idę już idę
ale sztywniak z ciebie
co mnie tam obchodzi
jakiś wróbel w niebie
-To jest ptak drapieżny
nie masz wyobraźni?
porwie cię i nici
z tej naszej przyjaźni.
-Smyk! A jutro  wyjdziesz?
-Muszę spytać  mamy
Lecz gdzieś indziej ,nie tu
jutro się spotkamy.
Przyjdź jutro nad strumień
tam bezpieczniej będzie.
-Ja tam się nie boję
Chodzić mogę wszędzie
-Wiem Mańku, widziałem
Dziś twoją odwagę;)
Przyjdź jutro w południe
Lecz zwracaj uwagę
Kto nad tobą lata
Zmniejsz swoje mniemanie
By doszło do skutku
to nasze spotkanie.
Wróciły zwierzątka
więc do swoich norek.
Nasz smyk nie mógł zasnąć
gdyż cały wieczorek
rozmyślał on o tym
co Maniek powiedział
-może on żartował
Lub źle się dowiedział
Lis by chyba nie zjadł
zwierzątka innego
bo ja bym na pewno
nie uczynił tego
Jutro go zapytam
może prawdę powie
bo to co dziś mówił
nie mieści się w głowie
Nazajutrz w południe
Nad małym strumykiem
Spotkali się: Lisek
Nazywany Smykiem
i Nornik Zwyczajny
Mańkiem nazywany
Przez smyka na łące
Dzień wcześniej spotkany
-Witaj przyjacielu
Jak się dzisiaj czujesz?
Coś kiepsko wyglądasz
Ty na coś chorujesz?
-Nie Mańku po prostu
Się dziś nie wyspałem
Jakoś spać nie mogłem,
Całą noc myślałem.
– hmmm… A o czym  Smyku
Tak długo myślałeś ?
-O tym co mi wczoraj
Mańku powiedziałeś
O tym, że Twa mama
Z łąki uciekała
Z życiem ledwo uszła
Bo lisa spotkała?
– I nad czym tu myśleć ?
To jest naturalne
– Nie mój przyjacielu
To jest nienormlane
Ganiać się – rozumiem
Ale dla zabawy
O na przykład wyścig
Do tej kępy trawy
– Zwariowałeś Smyku ?
W jakim świecie żyjesz?
A myślisz od czego
Tak równiutko tyjesz?
– Ja to zjadam tylko
Co mama przyniesie…
– Tak i myślisz pewnie
Mięsko rośnie w lesie…
– To co jem to mięso?
Opowiadasz bzdury!!!
– Tak mięso: z zająca
Z bażanta i z kury…
To jest naturalna
Walka o przetrwanie
I Ty kiedyś pójdziesz
Też na polowanie.
– Ja mam zjadać innych?
Nigdy ! Nie ma mowy!
– Smyku życie to jest
Łańcuch pokarmowy
Drzewo rodzi owoc
Owoc zjada mucha
Muchę zje jaskółka
I koniec łańcucha.
– O drapieżcach mama
Mi opowiadała
Lecz, że ja nim jestem
Nic nie wspominała.
– Sam do tego dojdziesz
Kiedy głód poczujesz
Silniejszy od Ciebie
Wtedy zapolujesz
Kiedy lis wyrośnie
Z maleńkiego Smyka
Obudzi się w Tobie
Instynkt drapieżnika.
– Hej podobno człowiek
Też jest drapieżnikiem
Jeśli go gdzieś spotkam
Mam uciekać  z krzykiem
Człowiek też poluje
Na ans pewnie z głodu
-Człowiek was nie lubi
Z innego powodu
– Nie lubi? Dlaczego?
Przecież jestem Słodki
Oj, Mańku rozsiewasz
Znowu jakieś plotki
– Jeśli mi nie wierzysz
To zapytaj mamy
Ja już muszę zmykać
Jutro się spotkamy?
-Pewnie! Może tutaj
O tej samej porze
Ja tez powinienem
Dawno  być już w norze
To do zobaczenia
Ty mały Norniku
– Trzymaj się do jutra
Słodki lisie Smyku.
Gdy przybiegł nasz lisek
Już do  swojej jamy
Pragnął jak najszybciej
Zapytać się mamy
Dlaczego właściwie
Ludzi ma unikać
A kiedy ich spotka
Do norki umykać?
– Gdzieś Ty był mój synku ?
Bardzo się martwiłam
Wszędzie Cię szukałam
Chyba wszędzie byłam
– Nie potrzebnie mamo,
Nad strumykiem byłem
Ze swym przyjacielem
Nowym się bawiłem
– Z nowym przyjacielem?
Nic mi nie mówiłeś
Ostatnio w ogóle
Mniej rozmowny byłeś
– Mamo to nie ważne
Chciałbym Cię zapytać
Dlaczego właściwie
Ludzi mam unikać?
Usłyszałem dzisiaj
Od kolegi mego
Że człowiek nie lubi
Nas, ale dlaczego?
– Wiem, że nie uniknę
Tej trudnej rozmowy
Słuchaj więc uważnie
Gdyż jest to typowy
Problem wszystkich lisów
Całej populacji
Wiele zwierząt twierdzi
Iż nie mamy racji
Kradnąc człowiekowi
To co wyhoduje
Lecz człowiek do tego
Sam nas prowokuje
Ludzie nam zabrali
To co kochaliśmy
Cały ten nasz teren
Gdzie polowaliśmy
Dziś oni polują
Na tymże terenie
Zabierając całe
Nasz pożywienie
Nie wiemy wszak po co
Ludzie tu polują
Przecież rozmaite
Zwierzęta hodują
Mięsa mają dużo
Naj rozmaitszego
A nam odbierają
Nie wiedzieć dlaczego
Gdyby szanowali
Porządku natury
Nie musielibyśmy
Polować na kury
Nie robimy tego,
Bowiem z złośliwości
Lecz zwyczajnie z głodu
I w ostateczności.
– Ci ludzie to jednak
Dziwne są stworzenia
Mamo a dlaczego człowiek ten świat zmienia ?
– Zastanawia mnie to
Tak samo jak Ciebie
Bo niszcząc przyrodę
Niszczy on sam siebie.
Nazajutrz nasz lisek
Nad strumień przybiega,
Rozgląda się, gdzie też
Jest jego kolega?
Dobiega na miejsce
Wczorajszej wizyty
Spogląda przed siebie
I staje jak wryty
Bo oto nad Mańkiem
(za jego plecami )
Stoi wielki kocur
Z ogromnymi kłami.
Maniek nieświadomy
Tego zagrożenia
Jak to w dzień upalny
Korzystając z cienia
Obiadał się swymi
Małymi ziarnkami
Pewnie gdyby wiedział,
że tuż za plecami
Stoi wielki kocur
Podjął by ucieczkę.
Lecz Smyk nie zawahał
Się nawet chwileczkę
Na grzbiet skoczył kotu
Zaczęła się walka
W trawie wirowali
Jak najszybsza pralka,
Uderzyli w drzewo,
Co  w pobliżu stało
Obydwóch to pewnie
Bardzo zabolało,
Ale szczęście było
Dziś po stronie Smyka
Bo Smyk wpadł w pokrzywy
A kot do strumyka.
Maniek roztrzęsiony
Jak w wietrze osika
Ze łzami w swych oczach
Podbiega do Smyka:
– Na taka odwagę
Stać jest dziś nie wielu
Ratujesz mi życie
Dzięki przyjacielu
– No już dobrze Mańku
Przestań się tu mazać
Nie zrobiłem tego
Żeby się wykazać .
Jesteś przyjacielem
Więc Cię ratowałem
Ale nawet nie wiesz
Jak bardzo się bałem.
– Smyk a o człowieku
Z mamą rozmawiałeś?
– Tak, dziwne stworzenia
Wczoraj rację miałeś…
– W jednym człowiekowi
Rację dziś przyznaję
Że prawdziwych przyjaciół
W biedzie się poznaje.
Trwa przyjaźń tych zwierząt
Do dnia dzisiejszego
Obaj są dorośli
Ale mimo tego
Przyjaźnią się nadal
Gdyż przyjaźń nie zerka
Na wiek, rasę, wielkość
I kolor futerka.

Paweł Zaczkowski